Bitcoin - Kryptowaluty - BitBay

piątek, 22 maja 2020

Siedziałem w Zakładzie Karnym 20 dni za 500 zł grzywny - Wnioski z pobytu

Ogólnie to wśród zdecydowanej większości społeczeństwa więzienie jest tematem tabu, plotek (różnych dywagacji typu - "Jak jest po drugiej stronie muru?" - "Czy da się tam wytrzymać? - Żyć?"), zna się jedynie je ze "słyszenia" od kogoś czy chociażby filmów.

Byłem ULUNGIEM


Tłumacząc na "dialekt ludzki" - byłem osadzonym za drobne przestępstwo, a dokładnie to za próbę kradzieży Whisky Lauders z Biedronki o bajońskiej wartości w okolicach 60 zł. Złapał mnie ochroniarz "w cywilu" tuż przy wejściu (tak to prawda, w niektórych sklepach można niekiedy spotkać "bodygardów" bez typowego dla nich munduru, którzy wyglądem nie różnią się niczym niż zwykły klient).
Stało się to tak, że będąc już pod delikatnym wpływem % - wpadłem na genialny pomysł który zakończył się fiaskiem (20-dniowym pobytem w "sanatorium" z kratami w oknach). Nic dziwnego, bo przed tą akcją doświadczenie miałem wręcz zerowe - był to mój złodziejski debiut, nieudany... Niestety, ale to prawda, że najgłupsze pomysły rodzą się najczęściej będąc na "bani".

Zakład karny w Siedlcach
Zakład karny w Siedlcach - Źródło zdjęcia
I Rada ode mnie: 

- Jeżeli już w życiu przydarzy Ci się podobna sytuacja i dostajesz wybór od Policji z dwiema opcjami czy przyjmujesz mandant czy chcesz skierować wniosek do sądu to wiedz, że lepiej jest przyjąć mandat (o ile wiesz, że jesteś na przegranej pozycji jak byłem ja).
Niestety ja będąc lekko wstawionym (delikatnie podciętym 🙃) zachciało mi się "dyskutować" i prawić morały, że to było dosłownie na lini wejścia do sklepu więc mogłem się jeszcze zawrócić do kasy i zapłacić bla bla bla... Zdarzenie to miało w marcu 2019 roku. W sierpniu dostałem pismo, że w ciągu miesiąca mam do zapłacenia 500 zł, bo jak nie to sami się pewnie domyślacie.

Do zakładu karnego trafiłem dopiero w styczniu 2020 (wcześniej po prostu nieodbierałem sądowych awizo)... A pewnie jeszcze by się to odwlekło dłużej gdyby nie fakt, że 26 stycznia w pewnych okolicznościach po prostu zostałem poproszony przez Policję o pokazanie dowodu osobistego - jako powiedzmy tam "świadek" czy "osoba w zdarzeniu" - w skrócie obywatel. Po prostu zwykła jakaś procedura, że muszą mieć na piśmie w protokole, kto i co mówił, robił, widział itp.

Więc wrzucili mnie w "bęben" (czyt. komputer - bazę danych) i co się okazało? "Ooo Pan ma do odsiedzenia 20 dni, dobra dobra to lecimy już." - "Obrączki na ręce i nogi" (czyt. kajdanki) i tak też udałem się na dołek policyjną suką - bo to była akurat niedziela, a w niedzielę ZK (Zakład Karny) nie przyjmuje nowych klientów. Przynajmniej w Siedlcach.
*Na przejściówce poznałem też współwięźnia który miał do osiedzenia 19 dni, nawet o tym nie wiedział bo grzywna z przed 2 lat. Jak sam mówił ściągnęli go z melanżu-domówki, po prostu przyjechała policja (zapewne było zbyt głośno i ktoś zgłosił), okazał swój dowód - nie był gospodarzem mieszkania - i okazało się podobnie jak i u mnie = sanatorium.

Z domu pojechałem w tych ubraniach które miałem na sobie + portfel, klucze i telefon (na nic Ci się to przyda, bo wszystko będzie leżało w depozycie, aż do momentu gdy odbębnisz swoją karę). Więc druga rada jest taka, że lepiej przyszykować się wcześniej na pobyt niż z marszu tam trafić - polecam więc odbierać listy od sądu i z X terminem zgłosić się w wyznaczone miejsce - wtedy masz możliwość zabrania podstawowych rzeczy z domu, załatwienia swoich spraw, poinformowania bliskich itp.

Pamiętajcie, że na dołku dni też są wliczane w odbytą karę np. jakbyście trafili w sobotę o godzienie 9:00. To macie 2 dni (sobota, niedziela) odsiadki wliczone. Mi akurat się trafiło źle z czasem bo w protokole przyjechałem po godzinie 13:30 na dołek, a dzień wlicza się dopiero przed godziną 12:00 (przed obiadem) - więzienna gwara rzecze wtedy "obiad zjedzony, dzień zaliczony".
*Ogólnie to dołek jest najmniej przyjemnym miejscem, bo masz światło zapalone 24 godziny na dobę, w pomieszczeniu oprócz starych kilku porwanych gazet nic nie ma, a na pobyt dostajesz koc i materac. Ja akurat trafiłem do pomieszczenia z chłopakiem z rocznika 1993, który już 6 raz poszedł odbyć karę tym razem jak mi mówił za około 1760 zł czegoś tam nieopłaconego - bilet na 76 dni. Przyjmniej można było do kogo gębę otworzyć i czas szybciej zleciał.

Pobyt w Zakładzie Karnym w Siedlcach


Na wejściu jest dużo biurokracji, podpisów, pytań o np. chorby, czy już kiedyś siedziałeś itd. Dostajesz zestaw czyli 2 koce, poduszkę, 2 prześcieradła, 2 ręczniki, ścierkę do platerów i platery (czyt. sztućce plastikowe - kubek, nóż, łyż, widelec, talerz płaski i głęboki) oraz podstawowe rzeczy do higieny osobistej - mydło, szczoteczkę do zębów, maszynki do golenia (bardzo słabe - tępe) wraz z kremem, szampon, pastę do zębów oraz zielony strój "kadzienny" - marynarka i spodnie... Piżamkę również (tak zwany "smerf" bo od niebieskiego koloru, a raczej błękitnego).

W zależności od długości wyroku idziesz na początku na celę przejściową - pobyt w niej najczęściej trwa około 7-14 dni (to Twój czas na zaaklimatyzowanie się, badania, oraz na obserwację Twojej osoby itp.). Później albo lecisz w transport (wysyłają Cię do zakładów karnych w całej Polsce, najczęściej w Twoim województwie bądź pobliskim), albo zostajesz w danym zakładzie karnym jeżeli masz krótki wyrok. Choć jeden współwięzień z celi którego spotkałem po paru miesiąch na wolności, miał do odsiedzenia około 3 miesięcy, to na 2 tygodnie przed końcem kary wysłali go gdzieś do zakładu karnego w rejonie Mazur.

Na celi przejściowej (na 6-osobowej siedziałem) są duże roszady w składzie praktycznie codziennie ktoś odchodził i ktoś nowy przychodził (z wiekiem osób bywało różnie - trafili się też młodzi gniewni w okolicach 20 lat i też takiego "dziadka" z podobno padaczką w wieku około 65-lat wrzucili raz do celi który miał 2 nogi z martwicami - wyrok 5 lat).
Dzień, a raczej nazwałbym to schemat wyglądał podobnie jak dzień poprzedni: apel o 6:30 i o 18:30. Trzy posiłki dziennie koło godziny 8:00, 13:00 i 17:00. Nieprzymusowy spacer dla chętnych trwający około godziny - najczęściej o czasie przed obiadem. Dwa razy w tygodniu "laźnia" - prysznic około 20 minutowy. Kapelan wraz z mszą bodajże w sobotę. Koniec atrakcji.

Czy pobyt w więzieniu czegoś w ogóle uczy? 


Pierwsze te powiedzmy 2-3 dni są najtrudniejsze, bo człowiek musi się oswoić z nową rzeczywistością - gnębi się myślami itd. Później idzie się po prostu przyzwyczaić - jak niepełnosprawny do wózka inwalidzkiego. Rutyna dnia codzinnego.
Gdy już przenieśli mnie do normalnej celi - nie robiło się praktycznie nic innego niż oglądanie telewizji od 6:00 rano tuż zaraz po przebudzeniu aż do godzin nocnych typu 23:00 - 1:00 bądź 2:00 w nocy w zależności co leciało ciekawego. W międzyczasie coś tam poczytasz, pogadasz z lokatorami, zjesz, poleżysz i takie tam ogólnie "wielkie nicnierobienie". W niedzielę świetlica - godzinny ping-pong.
Dni leciały, a sąd mi przeliczył stawkę dzienną na kwotę 25 zł. Inny współwięzień miał bodajże za 300 zł wyrok 6 dni. Ktoś jeszcze opowiadał, że takiemu jednemu policzył sąd 250 zł - ogólnie miał do odbycia pobyt za około 1750 zł.

Z tego co zauważyłem to wiele osób wraca do tego miejsca - siedziałem z osobą co już 12 razy była w ZK, chłopak z dołka wcześniej wspomniany 6 raz wjechał, na celi przejściowej inny za to już 5 raz, tym razem za kradzież miedzi z torów kolejowych - bilet na około 90 dni, ostatni raz siedział z tego co wspominał bodajże w 2007. Jak czekało się na wizytę do "piguły" (czyt. lekarz) w takim kąciku gdzie było nas ze 20, to słychać było, że niektórzy to już z pół Polski objechało po zakładach. Na "dzień dobry" jak zajechałem z komendy miejskiej do zakładu karnego to w poczekalni poznałem kolejnego ze stażem - tym razem 7 raz. Następny 20-latek na przejściówce, już "R" czyli recydywa (2 raz), parę dni później takiego widać, że pijaczka wrzucili - u niego 5 raz. Wnioskując na szybko myśl pojawia się tylko jedna: Tam się raczej wraca, a nie resocjalizuje.

Wniosek na pewno jest jeden warty zapamiętania - każdy dzień po drugiej stronie muru, jest dniem straconym. Ciężko nie jest, da się przyzwyczaić, jednak poczucie ograniczenia wolności daje się we znaki. Dodam, że o kompanach spod celi złego słowa bym nie powiedział - nie spotkała mnie przez 20 dni ani razu jakaś nieprzyjemność, konflikt słowny czy walka wręcz odwrotnie. Po wyjściu dostałem nawet list na święta wielkanocne od współwięźnia z przejściówki - poszedł w transport do Radomia. Ja zostałem w Siedlcach. Na koniec dodam, że po wyjściu na wolność - moja kondycja wręcz zanikła, a przynajmniej znacząco się pogorszyła.

Z ciekawostek dodam, że swego czasu bodajże w latach 2000 nawet Mariusz Pudzianowski wjechał do Zakładu Karnego na bodajże 18-miesięcy za pobicie rejonowego bosa który znęcał się podobno nad jakimś chłopakiem pod dyskoteką.

PS.
Okno to lipo, idziesz na krótko (siku) to meldujesz zawsze, idziesz na ostro czyli idziesz na to drugie. Jeszcze jest trzecia opcja - idziesz na wesoło...

17 komentarzy:

  1. Fajny opis "życiówki". Szacunek za szczerość. Życie pisze różne scenariusze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też swoje odsiedziałem, ogólnie w dzisiejszych czasach więzienie ma wyższe standardy niż za czasów np. komuny czy w krajach trzeciego świata.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pudzian się wybiela w swoim środowisku. Siedział za pobicie i kradzież kurtki zwykłemu leszczowi a nie żadnemu bossowi, ci co siedzieli w Łowiczu na petce w tamtym czasie dobrze go znają, miał nawet ochronkę dyrektora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie słyszałem o tym, ale to na pewno wzbudza ciekawość. Podobną opinię miał też pobyt Artura Szpilki w ZK na "N" - środowisko mówiło w podobnym tonie, że "był tam pod ochroną" i miał mocne luzy, przywileje.
      Zresztą wiem tyle na ten temat ile gdzieś kiedyś usłyszałem na jakimś filmiku z YT, czy wywiadzie. Nie zagłębiam się w to, ani nie roztrząsam. Jak było nie mi to oceniać.

      Wszystkim życzę jak najlepiej, zawsze.

      Usuń
    2. Czytajac o tym pobiciu bossa jakiegos od razu pomyslalem, ze bajka od samego Pudziana.

      Usuń
  4. Ja myśle że ta kradzież była nie piewszy raz.Po prostu pierwszy raz dałeś się złapać.Złodzieje kradną całe życie.

    OdpowiedzUsuń
  5. A WC jest jakoś zamknięte czy jest tylko kącik odgrodzony parawan?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tam gdzie ja byłem, WC było w odzielnym "pokoju" które miało po prostu drzwi. Na przejściówce kran ze zlewem był na celi - oddzielnie ubikacja, po przeniesieniu umywalka była w pomieszczeniu z "tronem". Z ciekawostek dodam, że krany były na wciśnięcie guzika - po czym leciała woda jakiś czas bodajże około 10 sekund. Jest to dość uciążliwe gdy chce się np. nalać całą miskę wody. Z drugiej strony jest to oszczędność.

      Usuń
  6. Szkoda, że nie opisałeś posiłków i czy da się tym najeść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kwestia najedzenia, kwestią względną. Zależy od wieku, postury, czy ktoś jest obżartuchem, smakoszem, czy chudym patykiem itd. Z tego co zauważyłem osoby palące, często narzekali na "niedoprawione" obiady. Kto nie ma "przepalonych" kubków smakowych na języku ten aż tak bardzo marudził nie będzie.

      Posiłki były 3 w ciągu dnia. Wieczorem dostawało się bochenek chleba bodajże 300g, który miał Ci jeszcze na rano starczyć. Na śniadanie lub kolację - paprykarz, konserwy, pasztet, dżem, kiełbasa, masło, salceson itp. - ogólnie nic specjalnego, szama najtańsza.
      Za to posiłek główny z 2 dań - zupa, a na drugie ziemniaki, ryż, surówka, czasami mielony, buraczki, kotlety sojowe, leczo, jajko sadzone itp. Codziennie coś innego. Bodajże w weekendy rano wjeżdżał "mleczak". Do tego herbata, albo kawa zbożowa.

      Co by nie mówić - lepiej karmią w ZK niż w szpitalach.

      Usuń
  7. Ciekawi mnie co mówisz w momencie, gdy pierwszy raz wchodzisz do celi - "dzień dobry"? Cy co? Jak to wygląda? Czy od razu współlokatorzy do Ciebie sami zagaduj ą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osoba która 6 raz trafiła pod kraty, poradziła mi - żeby nie wyciągać pierwszy dłoni, ogólnie nie witać się. Nie jest to mile widziane. Raczej kultura wypowiedzi typu "Dzień dobry" - to raczej stosować do np. wychowawcy, piguły (lekarza) itp. niż współwięźniów.

      Witam jest chyba uniwersalne. Cześć, siemanko też można odpuścić.

      Usuń
  8. Było nie kraść, powinni ręce ucinać złodziejom.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja też raz byłem, ale warto było, bo zemsta była słodka i szczerze nie wiem czy nie wrócić, bo tam czułem się lepiej niż na wolności. Na wolnośi mam tylko problemy i nawet głoduje nie raz, same długi bo pracy nie miałem i nic z tym zrobić nie mogłem. Praca po 10h dzień w dzień i nic z tego nie mam, a tam przynajmniej byłem wypoczęty, najedzony i bez jakichkolwiek problemów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno się nie zgodzić z końcówką. Po jakimś czasie jak się siedzi człowiek uświadamia sobie, że problemy z "wolności" są w danym momencie mało istotne, nie warto ich rozstrząsać tylko skupić się na danej chwili, monotonni dnia codziennego. Nie dziwię się czemu tak wiele osób tam wraca.

      Usuń
  10. Za przeproszeniem, autor wciska kity. Mnie za mandat 400 zł nigdzie nie wsadzili, tylko urząd skarbowy ściągnął sobie z nadpłaty zaliczki na podatek dochodowy. Brakło mi ok 0,5 roku do przedawnienia.

    OdpowiedzUsuń